Thomas B. Reverdy "Il etait une ville"
Page 1 sur 1
Thomas B. Reverdy "Il etait une ville"
Reverdy zabiera nas do 2008 roku. Stany, miasto Detroit. Chociaż minie jeszcze 5 lat kiedy miasto ogłosi bankructwo, kryzys jest widoczny praktycznie wszędzie. Bieda, puste ulice, opuszczone domy, pustostany, zamknięte sklepy, watahy psów wałęsających się po ulicach, bandy dealerów, wysoki wskaźnik przestępczości, brak bezpieczeństwa, skorumpowane władze- to wszystko składa się na portret upadającego miasta. Detroit wcale nie przypomina zamożnej niegdyś stolicy przemysłu samochodowego, siedziby firm takich jak Ford, czy Chrysler. To tu Reverdy daje życie swoim bohaterom. Jest to kilka historii postaci bardzo różnych, które przeplatają się wzajemnie wraz z rozwijającą się fabułą. Są to: Eugene, francuski inżynier, który zostaje tu wysłany przez swoją spółkę z Europy; Charlie, nastolatek, który postanawia wraz ze swoją paczką kumpli uciec z domu, uciec od przygnębiającego Detroit w poszukiwaniu wolności, trochę lepszego miejsca by żyć jak rdzenni mieszkańcy Ameryki; Georgia, babcia Charliego, zrozpaczona zniknięciem ukochanego wnuka, Candice, barmanka, której losy splotą się z przybyszem z Europy i Brown, starszy porucznik, prowadzaćy śledztwo zaginionych dzieci.
Książkę czytało się znakomicie. Każda z opowieści mówiła o czymś innym, ale łączyło je miasto, ostatni bohater książki, być może najciekawszy. Reverdy przypisuje sporą uwagę do detalu. Znajdziemy tu niezwykły portret miasta chwiejącego się już w swoich bardzo lichych posadach. Obraz miasta to obraz ruin naszej cywilizacji. Cytując: "...un paysage qui tenait à la fois du film catastrophe, du cauchemar et de la science-fiction. L'occasion troublante, normalement impensable, de contempler les ruines de notre propre civilisation. Les restes d'une civilisation". (s.35) Ale jednak Reverdy nieprzypadkowo umieszcza swoich bohaterów w tych ponurych warunkach. Mimo wszystko niosą oni odrobinę optymizmu i wiary w drugiego człowieka. I nawet w obliczu zagrażającej katastrofy, jest tam miejsce na miłość i marzenia. Bo kto jak nie człowiek jest wstanie odwrócić los wydawałoby się przesądzonej już tragedii.
Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii.
Książkę czytało się znakomicie. Każda z opowieści mówiła o czymś innym, ale łączyło je miasto, ostatni bohater książki, być może najciekawszy. Reverdy przypisuje sporą uwagę do detalu. Znajdziemy tu niezwykły portret miasta chwiejącego się już w swoich bardzo lichych posadach. Obraz miasta to obraz ruin naszej cywilizacji. Cytując: "...un paysage qui tenait à la fois du film catastrophe, du cauchemar et de la science-fiction. L'occasion troublante, normalement impensable, de contempler les ruines de notre propre civilisation. Les restes d'une civilisation". (s.35) Ale jednak Reverdy nieprzypadkowo umieszcza swoich bohaterów w tych ponurych warunkach. Mimo wszystko niosą oni odrobinę optymizmu i wiary w drugiego człowieka. I nawet w obliczu zagrażającej katastrofy, jest tam miejsce na miłość i marzenia. Bo kto jak nie człowiek jest wstanie odwrócić los wydawałoby się przesądzonej już tragedii.
Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii.
Małgosia Sobaszek- Liczba postów : 9
Registration date : 12/10/2014
Page 1 sur 1
Permission de ce forum:
Vous ne pouvez pas répondre aux sujets dans ce forum
|
|